Niekompetencja urzędnika. Czarna dziura znalazła właściciela.

Dziś jestem już spokojna jak wieś sielska i anielska. Ale przez ostatnie dni balansowałam na granicy wytrzymałości nerwowej.  A wszystko przez przetarg, który dotyczył kawałka   użytkowanej przez nas działki . No to może zacznę od początku.

Otóż kilka lat temu, okazało się, że to co uważaliśmy za naszą własność, wcale naszą własnością nie jest. No powiem szczerze, że wówczas fala gorąca nas oblała. Jednak udało się zapobiec temu, aby obrotny sąsiad położył na tym kawałku łapę. Mianowicie tuż przed wydzierżawieniem działki przez wspomnianego sąsiada, zgłosiliśmy chęć kupna. Wstrzymano więc dzierżawę i skierowano rzeczoznawcę, aby wycenił grunt. Po kilku tygodniach otrzymaliśmy pismo, że niestety nie mogą tej działki nam sprzedać, gdyż… nie należy do nich. No to w tym momencie zbaranieliśmy dokumentnie. Ale to był dopiero pierwsza kropla zdumienia z całego morza, które na nas czekało.

Potem to było grzebanie w archiwum, wyjaśnianie, pisanie pism, odwołań, zawołań i innych podań. Lata mijały a działka nadal była ” czarną dziurą”. Ot, po prostu według urzędnika zajmującego takimi problemami.. działka nie miała właściciela, więc on miał ” związane ręce”. A my co?. Nie mogliśmy nawet odgrodzić się od sąsiada, bo aby postawić płot trzeba posiadać akt własności.

Sąsiad w tym czasie wykopał sobie staw, a ziemię i gruz wywalił na ten „niczyj” kawałek.

Jakoś tak na początku tego roku rozgraniczaliśmy nasz las. Młody geodeta zainteresował się naszą/ nie naszą problemową działką i stwierdził, że postara się pomóc. W ciągu kilku miesięcy zdołał odnaleźć wszystkie papiery i właściciela ( Agencja Rynku Rolnego). Zgłosiliśmy chęć zakupu i działka została wystawiona do przetargu.

Na przetarg jechaliśmy z nadzieją, że sąsiad nie dowiedział się o niczym, choć ogłoszenie wisiało na tablicy w UG zgodnie z wymogami. Niczym rycerze zamierzaliśmy walczyć i nie składać broni, choć  ( jak to mówi Smili ) zbroje mieliśmy osrane.

Ponieważ w tym dniu działek było kilka do sprzedaży, przed budynkiem czekała gromadka ludzi. Odetchnęliśmy na moment, bo sąsiada nie było. Jednak zaraz dopadła nas myśl, że przecież mógł kogoś podstawić. Wszyscy pewnie myśleli w ten sam sposób, bo jeden na drugiego spoglądał jak na wroga. Obiecałam sobie, że jak wygramy to uwalę się na sztywno. Było to mało prawdopodobne, bo przecież od lat nie nadużywam. Ale przed ” godziną zero” nie myślałam logicznie.

Potem zaproszono nas na salę i w samo południe zaczęto procedury. I oto okazało się, że w tym dniu każdy z kupujących miał szczęście, bo nie musiał z nikim walczyć o wystawione działki. No to wówczas atmosfera rozluźniła się do granic i  w powietrzu dało się odczuć tak wielką ulgę, jak po zakończonej kolanoskopii.

Do domu wracaliśmy w podskokach. Teraz trzeba czekać na podpisanie papierów u notariusza i działka pełną gębą będzie nasza.

A wówczas sąsiada zaleje krew. Jak miło.

34 uwagi do wpisu “Niekompetencja urzędnika. Czarna dziura znalazła właściciela.

    1. no fakt.. nie byłabym Polakiem gdyby mu odpuściła 😉 ale ale… mam lepszego pomysła.. wykopię głębszy staw u siebie i wówczas on w swoim nie będzie miał wody… ha!.. no i jak?… jestem godna swego narodu, co nie 😉

      Polubienie

      1. bez dwóch zdań!!!! 🙂 ale też bardzo polski był ten bałagan w dokumentacji 😉 i komuś się nie chciało chcieć 🙂 choć ten staw…..zdecydowanie lepiej prezentuje naszą dumę narodową ;D

        Polubienie

  1. Noooo proszę to obszarnikiem zostałaś, grunta skupujesz, noooo kułackie nasienie z Cię jest 🙂 Swoja drogą to kop ten staw aby wartko no wiesz co by na lato na rybki można było jechać no wiesz ja nie mówię o łowieniu rybek no ale o jedzeniu już złowionych 🙂

    Polubienie

    1. jaki kułak chłopie?.. jam tylko rolnikwsandolinie .. tylko nie szukam żony 😉 ( mam nadzieję, że chodziłeś do przedszkola i znasz ów hicior ) wartko wykopać się nie da, gdyżalbowiem trza złożyć potrzebne glejty a one muszą przeca nabrać mocy urzędowej ,leżąc gdzieś na dnie szuflady u kompetentnego urzędnika 🙂

      Polubienie

      1. Ja to widzę i czuję, że TY na te rybki mię nie chcesz zaprosić ooo!! Nie chce się Tobie ich łowić, patroszyć, smażyć i w ogóle to jesteś jakaś taka nieużyta społecznie wieesz!! Staw se wykopiesz i sama se będziesz nad nim siedzieć, ale dobrze może jakaś komarzyca Cię porządnie uźre za to 🙂

        Polubienie

      2. O nieeeee… czytasz we mnie jak w otwartej księdze normalnie… magia po prostu!! Komarzyc się nie boję, gdyż jestem tak zgorzkniała, wredna i nieużyta społecznie, iż mnie nie tykają 😉

        Polubienie

Dodaj komentarz