Dziś doszłam do wniosku, że miejscówka w recepcji jest jednak newralgiczna. Gro ludzi nowo poznanych kojarzy mnie właśnie stąd… – Aaaaa, to ta pani, co siedzi z laptopem przy wejściu. Prawdą jest że z laptopami nie siedzę jako jedyna, ale tylko ja siedziałam na krześle. Jak za karę. W końcu załapałam, że tuż za rogiem są kanapy a za kanapami gniazdka, do których można się podłączyć. Jak to mówią… lepiej późno, niż później. I tak oto obecnie siedzę sobie jak biały człowiek na wygodnej kanapie a przede mną przesuwają się tłumy ludzi zmierzających a to na zabiegi, a to do miasta, a to gdzieś przed siebie. Tuż obok siedzi pan, który próbuje zasłonić swojego lapka przed moim wzrokiem. Hym… pewnie przegląda tajną korespondencję. Oczywiście nie zapuszczam żurawia, bo jestem za bardzo skupiona na tym, co chcę wam przekazać. Więc tak na szybkiego… bo za godzinę kolacja… piszę co następuje.
Dziś na przykład, leżę sobie spokojnie w wannie tzw. kąpiel perełkowa, woda bulgocze i przyjemnie masuje moje nagie ciało. Od innych korzystających jestem oddzielona jedynie kotarą. Jednak nie czuję skrępowania, bo inni też tak mają. Przymykam oczy i próbuję się odprężyć. Ale tuż za głową słyszę jakieś szamotania. Odwracam się i spoglądam za siebie. A tu pan, który towarzyszy mi przy posiłkach, wiesza swój ręcznik na moje ciuchy. Jestem tak zaskoczona, że protest słowny stanowi dla mnie problem. Słyszę jak pani obsługująca krzyczy… – Co pan robi? Nie widzi pan, że w wannie leży kobieta ? Pan łapie swój ręcznik i znika za zasłonką. Po zabiegu obsługująca rzecze… – No widzi pani co za ludzie, nie patrzy taki jeden z drugim, gdzie lezie. – Nic się nie stało – odpowiadam. – Znam tego pana, bo razem siedzimy przy stole – uśmiecham się. – A teraz on mnie poznał o wiele lepiej – dodaję.
Na obiedzie pan unika mego wzroku. Przez chwilę mam ochotę nawiązać do owego wtargnięcia, ale spoglądam na jego żonę, siedzącą tuż obok.Właśnie nalewa mężowi zupę i każe mu iść po chleb. – Ależ ja nie będę jadł tej zupy z chlebem – zapewnia. – Będziesz, będziesz. Idź ! – rozkazuje. Mężczyzna idzie po pieczywo, po czym spożywa żupę z dwoma kromkami.
No i to byłoby na tyle….
No no, prawie wanna koedukacyjna, dobrze że się nie wygadałaś bo pan miałby z żoną krzyż pański, a w sanatorium to niezdrowe.
PolubieniePolubienie
Jotka 🙂 mamy ćwiczenia w basenie koedukacyjne, jacuzzi również mi się zdarzyło, więc wiesz… 😉
PolubieniePolubienie
Zgadzam się z @jotka 🙂
Pozdrawiam cieplutko! 🙂
PolubieniePolubienie
No tak, nie sposób się z nią nie zgodzić 🙂
PolubieniePolubienie
Ufff.. ciesze się, że biedaka nie wydałaś!! Skoro nawet sam nie może wiedzieć czy będzie jadł chleb do zupy, to co dopiero, ze ręcznik wieszał nie tam gdzie trzeba…
PolubieniePolubienie
No w sumie i ja się cieszę, bo pewnie atmosfera przy posiłkach by się popsuła 🙂
PolubieniePolubienie
Różne zabawne sytuacje mogą się zdarzyć w tak dużej grupie ludzi. Swoją drogą osoby starsze już tak mają, z racji wieku i rozkojarzenia, że wywijają numery nie z tej ziemi. Pewnie Twój pan od wspólnych posiłków nie zamierzał tego co zrobił. Dobrze, że nie opowiedziałaś o zajściu nikomu. Nie wiadomo jak zareagowałaby jego apodyktyczna żona?
Czuje, że w tym miejscu (sanatorium) czujesz się jak ryba w wodzie.
Pozdrawiam Consku serdecznie.
PolubieniePolubienie
Masz rację Elżbieto.. dziś znów się zdarzyła, ale nie mnie lecz mojej koleżance.. jak będę miała czas, to wszytko opiszę 🙂 Ściskam 🙂
PolubieniePolubienie
Tak, tak! Dobrze, że nie powiedziała o tym nikomu! Hahahahaha!
Consek, módl się, żeby żona czasem nie dotarła do Twojego bloga. Już żałuję nieboraka.
Pozdrawiam cieplutko.
PolubieniePolubienie
Krystyno, a wiesz, że o tym nie pomyślałam… ale nie sądzę, że ona ma czas na czytanie blogów… raczej musi mieć oko na męża 😉
PolubieniePolubienie
Powiem Ci, że chyba sobie załatwię takie sanatorium 😉 Normalnie lepsze te Twoje opowieści niż „Niewolnica Isaura” i „Ptaki ciernistych krzewów” razem wzięte 😉
PolubieniePolubienie
Już widzę to zatrzęsienie chmurek na Twoim blogu, wszak takie sanatorium to kopalnia aforyzmów 🙂
PolubieniePolubienie
Consku no jestem dumna z Ciebie 😉 za tego faceta. Dopiero by miał krzyż pański, jak ten chleb jednak zjadł……… 😀 . 😀 . 😀 .
PolubieniePolubienie
Dokładnie 🙂 a tak to chleb mi podaje… i dźemik… i herbatkę 😉
PolubieniePolubienie
Cóż za pantoflarz. Kurcze, a ten pan nie ma na imię Janek, a jego żona Hanka? Bo mi to pasuje na teściów znajomej… 🙂
PolubieniePolubienie
Aniu, małżeństwo jest tak zajęte sobą, że się jeszcze nie przedstawili 😦
PolubieniePolubienie
Oj dobrze, że tego pana nie wydałaś, zapewne i zupę, i chlebek, zamiast w żołądku miałby na głowie 🙂
PolubieniePolubienie
He he… to by było urozmaicenie nudnego posiłku 🙂
PolubieniePolubienie
hah, alez bylaby afera gdyby zonka nieogarnietego goscia z kapieli obok uslyszala, co mialas w zamiarze powiedziec. mialby szlaban na zupke i zabiegi koedukacyjne do konca swiata i jeden dzien dluzej.
PolubieniePolubienie
Makrelo 🙂
PolubieniePolubienie
Brawo Consku za wyczucie sytuacji i powściągliwość, bo czasem tak jest, że człowiek chlapnie coś bez zastanowienia i już afera gotowa. Znając siebie pewnie bym się wygadała nieświadoma jakby się to mogło skończyć.
U mnie ostatnio czarna dziura w głowie więc zazdroszczę Ci Cons takich ciepłych temacików 😉
PolubieniePolubienie
Zaraz zajrzę do Ciebie, bo mam zaległości jak stąd do NZ 😦
PolubieniePolubienie