Tonący brzydko się chwyta. A było tak pięknie…

Od dziś to ja będę miała depresję... na bank. Tak myślę. Choć pewności to ja nie mam. Bo jak się  nigdy nie miało takowej , to jak rozpoznać symptomy…Hym.. Otóż. Dopadła mnie nieumiejętność zorganizowania sobie wolnego czasu. Taki zespół dziecka pokolonijnego. Bo trzy tygodnie wszystko było zorganizowane. Tak. Każda godzina rozpracowana i dopracowana. A  jak już nadeszła pora PO zabiegach, to …

Czytaj dalej Tonący brzydko się chwyta. A było tak pięknie…

Wzięta na litość. Kto z kim i za co?

Ostatnimi czasy dużo się działo. Rzekłabym nawet bardzo dużo. Najpierw zmarł współlokator Grześka. Zasłabł nad ranem i on go reanimował, gdyż jako były komandos miał pierwszą pomoc w małym palcu. Jednak w szpitalu nie potrafili mu pomóc. Ponieważ pogrzeb odbywał się tylko 30 km od sanatorium, Grzesiek pojechał i wrócił rozładowany emocjonalnie. Duże chłopisko, a …

Czytaj dalej Wzięta na litość. Kto z kim i za co?

Beztroskie życie kuracjuszki. Sprawniejszy model .

Mogła bym napisać... Turnus mija a ja niczyja... ale bym skłamała. Znaczy nie to, że ktoś mnie posiadł... no co wy? Prawdą jest, że mam mnóstwo znajomych  gatunku męskiego. Doprawdy. Wystarczy mały uśmiech i już mam nowego kolegę. Andrzeja poznałam jak wieszałam pranie na balkonie. Ponieważ mieszkał wyżej pierwszy mnie zaczepił. I tak wymieniliśmy uwagi …

Czytaj dalej Beztroskie życie kuracjuszki. Sprawniejszy model .

Podsłuch na własne życzenie, czyli sanatoryjnych wpadek ciąg dalszy.

Pana Z. poznałam na wycieczce zorganizowanej przez sanatorium. Żar lał się z nieba, a on w swojej  czarnej bluzce wzbudził moje współczucie. No tak to jest, gdy nie ma żony, która by wskazała słuszny kierunek w doborze ubrań. W kolejce do źródełka staliśmy obok i zamieniliśmy z sobą kilka słów, na jakiś mało znaczący temat. …

Czytaj dalej Podsłuch na własne życzenie, czyli sanatoryjnych wpadek ciąg dalszy.

Fruwające ponczo. Troska prawie że matczyna.

Dzisiejszy wpis poświęcę ponczu, które to odegrało kluczową rolę w tej historii. Dla niewtajemniczonych dodam, że jest to taki obszerny kawał materiału, zszyty na bokach. W opisywanej historii jest ono uszyte z grubej froty i wdziewane  po kąpielach, a należy do Pani B. W sumie jest bardzo praktyczne, bo zamiast wycierać ciało ręcznikiem, wdziewa się …

Czytaj dalej Fruwające ponczo. Troska prawie że matczyna.

Iść w tango, czyli spisek czarującego staruszka.

Dziś będę obgadywać... aż mi pypeć na języku wyskoczy. To tak w pakiecie ze skwarką, która pomaleńku się zmniejsza. Jak dla mnie to o wiele za pomału, ale jak Martini napisała, że zobaczę się jeszcze z Dzikim Winkiem, to znikanie jakby się zatrzymało. Znaczy znów stresa mam. Ale przejdźmy do rzeczy. A raczej do obgadywania. …

Czytaj dalej Iść w tango, czyli spisek czarującego staruszka.

Trafiła się ślepej kurze grudka. Miejscówka zajęta nielegalnie.

Czy ja przypadkiem nie wspominałam kiedyś, że wzrok mi się psuje? No chyba i owszem. Ale oczywiście nic z tym nie robiłam, bo jeszcze miałam nadzieję, że mi się cofnie. To zepsucie. Tak bardzo mocno tego chciałam. Tak bardzo. Ale widocznie za słabo, bo nic takiego się nie stało. Mało tego. Jestem pewna, że już …

Czytaj dalej Trafiła się ślepej kurze grudka. Miejscówka zajęta nielegalnie.

Doniesienia z fabryki naprawczej taboru wszelakiego.

Tak na prawdę, to nie wiem od czego zacząć, bo moje życie zmieniło się w ferrari. Pędzi z prędkością światła, a ja nie wysiadam, tylko chłonę przestrzeń z rozwianym włosem. Wcześniej wystarczył mi mój stary, wysłużony janosik i wystawienie łokcia przez szybę. A dziś... ech. Ale do rzeczy. Oto łączę się z wami z recepcji sanatorium, …

Czytaj dalej Doniesienia z fabryki naprawczej taboru wszelakiego.

Grunt to organizacja. W drewniakach do warsztatu.

Dziś nie mam natchnienia do napisania czegokolwiek. No i nie wiem w co mam ręce włożyć. Gar z konfiturą truskawkową odstawiony do wystygnięcia, nalewka przelana do butelek, mięso na pierogi zmielone, koty nakarmione. A propos kotów, a raczej kociąt. Rosną jak na drożdżach. Muszę uważać aby nie nadepnąć na maleństwa plączące się pod nogami. Tym …

Czytaj dalej Grunt to organizacja. W drewniakach do warsztatu.

Kwestia ruchu i bezruchu. Przyjdzie walec i wyrówna?

Szumne, znane hasło letnie " NAJLEPIEJ OPALAĆ SIĘ W RUCHU" w moim przypadku jest niewykonalne, bo u nas żadnego kiosku nie ma, a w pobliskim miasteczku tylko Kolporter - z rezygnacją westchnęła blondynka i położyła się na leżaku. Zaleciało sucharem a la' PRL. Lecz nie bez kozery przytoczyłam powyższy przykład, albowiem wiąże on się ściśle …

Czytaj dalej Kwestia ruchu i bezruchu. Przyjdzie walec i wyrówna?